Oto pierwsze opowiadanie z cyklu Konferencyjne przeróbki. To opowiadanie chyba nie jest,aż tak bardzo psychopatyczne jak pierwsze, ale dla bezpieczeństwa ulotka z opowiadania Bitwa na różne rzeczy nadal jest aktualna.
Georgia i Nira
Georgia weszła do ich wspólnego mieszkania. Od pewnego czasu do
ich zwariowanej paczki doszła ich stara kumpela Cheery. Jednak nie spodziewała
się, że zasta ją w ich domu. Jak zwykle bez stresowo robiła wszystkie
czynności, bo w pracy JAK ZWYKLE miała urwanie głowy. Ruszyła do salonu.
- Yo! – rzuciła od progu, gdy ujrzała stara kumpele
- Hejo… - Cheery jak wryta zaczęła się gapić w jeden punkt za
Georgią. Dziewczyna nagle zaczęła krzyczeć.
- Yy.. Mam się bać?!... Halo? Ziemia do Cheery!! – Georgia pomachała
przed oczami kumpeli, jednak ta nadal krzyczała i nie reagowała.
„Cholera, zaraz mi bębenki pękną” pomyślała ruda, ale na głos
powiedziała tylko – WTF?!
Lecz Cheery dalej prowadziła swoje dziwne i bardzo głośne wołania,
które bardzo źle wpływały na stan słuchu Georgii. Zniecierpliwiona dziewczyna zmrużyła
oczy i spode łba spojrzała na „Serek”, bo właśnie z serem kojarzyło jej się
imię „Cheery”.
- Ogarnij się!
- Nira!!! Za tobą!!! – to było pierwsze porządne zdanie, jakie
Georgia usłyszała, bo powrocie do domu.
- Yyy, co moja modliszka? – Georgia wyciągnęła swoją komórkę i
sprawdziła jak się miewają jej modliszki w jej rezydencji. – Nie... wszystkie
moje kochane modliszki są w swoim zoo.
A może to Al w czerwonych slipach, a może bez slipek?
Odpowiedź zawisła w powietrzu. Georgia powoli odwróciła się i
spojrzała na Nirę, która o dziwo stała za nią.
- ZA MNĄ STOI ZMUTOWANA FRYTKA?! – z gardła Niry wydobył się
okrzyk przerażenia.
- FRYTKODZILLA WRÓCIŁA! – zawtórowała Cheery.
Nira czym prędzej pobiegła do kuchni, o mało co nie przewracając
Georgii. Wzięła Ketchup i schowała się pod łóżkiem, sofą... tym czymś.
-
KOLEJNA?! Nie, ja się na to nie piszę.
Jeszcze mnie brzuch boli po takiej ilości... frytki. – Nira wykrzyknęła spod
mebla. Georgia wlepiła wzrok na Nirę, a potem odwróciła się w stronę
gigantycznego oprawcy swojej przyjaciółki. Wyglądał całkowicie jak frytka
tylko, że miał chude frytkowe łapki i rączki, i dziwne oczka. Nira wyszła ze
swojej kryjówki.
- Chociaż z
drugiej strony... - niczym McGyver Nira stworzyła z butelki keczupu pistolet. -
Dobra... jestem gotowa… - i strzeliła we Frytkodzillę pociskami keczupowym...
jak Lara Croft.
Georgia uciekła z pola wali i stanęła niedaleko Cheery. Gdy widzą
tą zawziętą walkę zaczęły śmiać się jak głupie.
Nagle
Frytkodzilla zionęła w Nirę pieprzem... . Dziewczyna szybko odchyliła się do
tyłu jak Matrix, a jej peleryna (która pojawiła się tylko po to żeby efekt był
większy) powiewała na wietrze.
-A okularki to co? – ruda wykrztusiła przez śmiech... Nagle na nosie
Niry zjawiły się okularki.
- Harry Potter! – wykrzyknęła Geogia i zaczęła podskakiwać.
- Nie, Matrix. – poprawiła ją Nira.
- A właściwie Helena Potter.
– widząc spojrzenia swoich przyjaciółek a nawet Frytkodzilly poprawiła
się – No to Helena Potter w stroju Matrixa i z bronią Lary Croft.
Tymczasem Nira strzeliła na nogę Frytkodzilli
keczupem i wrzasnęła: SUPERMOC! ...i zaczęła pożerać nogę Frytgodzilli.
-
… i z głodem Draculi.. – dodała pospiesznie ruda.
-
Od kiedy broń Lary Croft do keczupowa giwera? – Nira zapytała rudą między
gryzieniem Frytkodzilli, a połykaniem kęsa frytki.
- Cicho tam
Nagle Cheery dostał takiego olśnienia, aż jej ciało przeszył silny
wstrząs.
- NIRA CZEKAJ!! Wzięłaś keczup kotlin!!... – dziewczyna wydarła
się do niej.
-
Nie z Hortexa… - wypaliła Georgia zanim Nira zdążyła zareagować.
- … a KECZUP KOTLIN RATUJE FRYTKI!! – dokończyła Cheery.
-
Toż to przerażające!!! – wtrąciła się Georgia.
Nira
spojrzała na odrastającą nogę Frytkodzilli.
- Wiedziałam że te dzisiejsze giwery to badziewia! Wracam do siedzenia przed
kompem.
Nira
jednym kopniakiem połamała Frytkodzille.
- … i z zainteresowaniami Niry, ale stworzyłaś wyrafinowana postać.
– Georgia zerknęła na martwego stwora, a potem na swoją przyjaciółkę.
- Widzisz?
Ja jestem artystką.
-
Helena Potter w stroju Matrixa, bronią Lary Croft, głodem Draculi
i zainteresowaniami Niry.
- Helena
Potter... To mnie rozwala . – Nira wybuchła głośnym śmiechem i o dziwo
Cheery również otrząsnęła się z szoku i również zaczęła się śmiać.
-I z umiejętnością rozwalania się na miliony kawałków. – dodała
Georgia. - Dziwna umiejętność.
Wszystkie
zaczęły się śmiać. Georgii zaczął boleć brzuch więc musiała usiąść w fotelu.
-
JEB…
Oooo,
narysuję naszą bitwę z Frytkodzillą! – Nira podskoczyła z radości poczym
dodała - Jak będzie mi się chciało.
- Ale pokażesz? – Georgia uśmiechnęła się złośliwie do Niry.
-
Pokażę
jak... Jak znajdę kabel od fona.
Po chwili Nira ruszyła do kuchni. Nastała jakaś dziwna cisza, która rzadko bywała
w tym psychopatycznym mieszkaniu. Jednak nie trwała długo.
- Fuck... Zaczyna mi serków
brakować! – Nira zaczęła krzyczeć z przerażenia, tak więc mieszkanie znowu
rozbrzmiewało swoimi naturalnymi dźwiękami. - Zostały mi tylko cztery! –
dodała.
-
Musze iść do biblioteki, zaraz! –tym razem krzyknęła Cheery. Georgia aż
poskoczyła.
O dziwo Nira
już się uspokoiła i zapomniała o brakujących serkach.
- Po
co? - Zapytała.
-Po książkę! Książki są super!!! – jak zwykle odpowiedzi
udzieliła wszechwiedząca Georgia.
- No
nie, serio? A do biblioteki nie chodzi się przypadkiem po kanapki? Bo tak
słyszałam. – Nira zrobiła minę niczym pani profesor. Georgia widząc to i
słysząc o mało nie zachłystnęła własną śliną.
-To muis być kanpaka… znaczy biblioteka kanapkowa. – wykrztusiła, a
Cheery zrobiła minę w stylu „WTF?!”. Jednak po kilku sekundach z gardeł Niry i
Cheery znowu wydobył się śmiech: jeszcze bardziej naturalny odgłos tego
porąbanego mieszkania.
- To muis byc kanpka- Georgia pokręciła głową - Wie może ktoś co to za język?-
zachichotała.
- Pewnie
Georgianowy albo Georgianowski. – Nira wypowiedziała swoje słowa prawie łamiąc
sobie język. - Albo zepsuto- klawiaturo - wysyłano - na – batonikowski. –
dodała.
Georgia niczym z procy wystrzeliła z fotela i zaczęła się radować.
- Kolejny wymyślony język na moim koncie... trzeba pobić Tolkiena!!
-
*Jeb
z fotela* - wykrztusiła Nira i całkowicie zapomniała, że lodówka nadal
jest otwarta, która cały czas spode łba gapiła się na Nirę i coraz głośniej krzyczała
„Zamknij mnie!” swoim lodówkowym językiem, który był słyszany dla ludzi jako
coraz głośniejsze pracowanie owego
sprzętu.
-
Zepsuto
– klawiaturo – wysyłano – na - batonikowski... Co siedzi w mojej głowie że
takie cuś wymyślam?! – Nira stuknęła się otwarta dłonią o czoło, jednak
uśmiech nadal pozostał na jej twarzy.
- Georgia znowu odniosła
sukces!!- ruda znowu zaczęła skakać po salonie jak głupia.
-
To ja zaraz wracam – rzuciła Cheery i wziąwszy kurtkę wyszła z Domu Wariatów.
Dopiero po chwili lokatorki zdały sobie sprawę, że ich gość polazł do
biblioteki. Nira ku wielkiej radości lodówki, wreszcie ją zamknęła, a Georgia
zaczęła serwować po necie na swoim tablecie.
- Na Antarktydzie odkryto
piramidy!!- wykrzyknęła.
- A na Saharze spadła 3-metrowa warstwa
śniegu i teraz jest powódź! – zawtórowała jej Nira, która z serkiem wygodnie
rozsiadła się na kanapie i założyła sobie słuchawki na uszy.
- Toż to cud.
- I'm trying to keep my cool, I know it shows… If I could say what I want
to say, I say I wanna blow you... Away - zaśpiewała Nira.
- Dziiwny jeeest ten świaaaaaaaaaaaaaaaaaaat!! Świat wielu spraw!! Pierwsza
piosenka, która mi do głowy przyszła- Georgia zachichotała, ale Nira raczej jej
nie słuchała bo dalej śpiewała swoje piosenki.
- You
try your bes but it's not quite there… - nagle Nira rozpoczęła śpiew na całe
mieszkanie. - Srutututu, srutututu, na bazarze są majtki z drutu
Georgia
wybuchła jednym z najdziwniejszych śmiechów jakie można słyszeć. Nirze nawet
głośna muzyka nie przeszkadzała, aby usłyszeć ten śmiech.
- Jeb z fotela. – skomentowała.
Po krótszej chwili oby dwie znowu się uspokoiły i znowu zapadła jakże
upragniona cisza tego mieszkania.
-
Co robimy?
- Eee...
Śpiewamy o majtkach z drutu? –zaproponowała Nira.
- Nie wiem czy mi się chce.
- No
dawaj... Srutututu, srutututu, majtki z drutu, majtki z drutu. –ponagliła rudą
Nira poczym parsknęła śmiechem.
- Majteczki są w kropeczki- zanuciła Georgia. - Nira nic nie
wspominasz o... Juniorze!
Dziewczyna nie raczyła odpowiedzieć i rozpoczęła śpiew piosenki najgorszej z
najgorszych.
- Biedroneczki
są w kropeczki i to chwalą sobie, u motylka plamek kilka służy ku ozdobie.
Wiesz co, jak jeszcze byłam taka mała, że jeździłam w wózku babcia mi tą piosenkę
śpiewała, cud że ja pamiętam.
- A ja tylko wiem, że majty są w grochy.
Nira parsknęła śmiechem i zdjęła słuchawki z uszu.
- A
co do Juniora... On się wstydzi kiedy o nim wspominam.
- Ale Zyguś go tak uwielbia.
- Junior
właśnie zajada krakersy, a co?
-
Ale w ogóle o nim nie gadasz... a Zyguś go wręcz kocha.
- No
bo Junior zrobił sie ostatnio grzeczny. Ale to chyba zaczyna przemijać bo
właśnie mnie gryzie w nogę.
Nira
spojrzała na swoją nogę, a Georgia podążyła za jej wzrokiem. Miś koala jak
głupi targał i gryzł nogawkę Niry. Ruda pobiegła do pokoju po MP3 i włożywszy
słuchawki na uszy zaczęła słuchać muzy. Nagle do mieszkania wpadła Cheery, ale
Nira i Georgia nie zauważyły tego, bo słuchały na cały vol muzyki.
-Everdream of meeeeeeee-eeeeeeeeeeee – zanuciła Georgia.
- Keep going, and never back down...-przedrzeźniła ją Nira.
- ...Nemo
my name forevermore… .Kolejna piosenka jakby co. – zachichotała.
- Nemo się znalazł! Georgia go znalazła juz drugi raz! –Nira podskoczyła
i przez przypadek wystraszyła Juniora.
- Nemo sailing home… Nemo letting go… .
- Zaraz wracam idę do tej biblioteki! – krzyknęła Cheery i znowu wyszła.
- To gdzie ta biblioteka jest, jak jeszcze do niej nie doszłaś?! A tak poza tym…
biblioteki to ZUO, szczególnie gdy są wredne babaska. – Georgia wyciągnęła z
uszu słuchawki i zaczęła swój dziwny wykład.
- Babaksa?
- Papadwanizm sie rozwija. Jupi! – radość Georgii nie miała granic.
- Zaraz
wracam. Idę do biblio... Tfu, do kibelka. – Nira wstała i poszła do łazienki.
- Dyć to pikno wiadomość jest. – Georgia rzuciła za Nirą.
Gdy wróciła, ruda szybko dodała:
- Ale, nie to że idziesz do sracza tylko to, że papadwanizm się
rozwija.
- Do
sracza...? – Nira wybuchła śmiechem i padła na kanapę.
-
Nooo. Chyba, że wolisz Wujka Cezara.
- Taaak...
Bo to piękna wiadomość, powinni rozwiesić to na transparentach: Nira idzie do
sracza!
- Albo Wolno Cedzić- Georgia skrzywiła się ze śmiechu - Ale mi
chodziło oto, że papadwanizm się rozwija, ale mnie wyprzedziłaś.
- Nie...
To znaczy Władcy Cału. JEB z fotela.
-
Jeb z krzesła.
- Ja
zaraz padnę... Musimy gadać o kiblu?!- Nira spojrzała na ruda i znowu wybuchła śmiechem.
- Nieprawda... bo to jest Wytwórnia Czekoladek! Jeb z krzesła.
- JEB.
- Byłaś w wytwórni czekoladek?- Georgia uspokoiła się i spokojnie
spojrzała na Nirę.
- To
zależy w jakim sensie. Dobra, koniec gadania o WC cokolwiek to znaczy!
- Mam na mysli domowego toi-toi'a.
- Ale
mój Tot-toi jest większy. – obruszyła się NIra
- Chwila replay! To jest Wolność Czadzenia.
- Szczególnie
jak ktoś tam pójdzie po wypiciu szklanki mleka i zjedzeniu ogórka kiszonego...
Wtedy cały dom jest zaczadzony. Ale mamy tematy do rozmów... . – Nira pokręciła
głową.
- Tak i pójdzie do Wychodka Centralnego.
- Kurde...
Szkoda że nie ma tu Cheery albo Amber !
Po chwili dziewczyny się uspokoiła i Nira włożyła jedna słuchawkę do ucha i zaczęła
swoje piękne karaoke.
- Girl you know I'm lovin your, lovin your style... .
- PKP - Polski Karłus Pospolitus. – rzuciła Georgia. Nira słysząc to
nie dała za wygrana.
- SLD-
Skorumpowane Leniwe Dziady.
- PIS - Potwory i Spółka!
- PiS-
Paranoja i Smoleńsk. –Nira zaśmiała się, aż jej słuchawka wypadła z ucha.- PO-
Profesjonalne Okradanie .
- WC - Wyzwolenie Cierpiących.
Nira popluła się własna śliną spowodowane jak zwykle nagłym wybuchem śmiechu.
- Taaa...
Staną się lżejsi. Jeb z fotela.
Georgia i Nira śmiały się jak głupie, tak więc jak Cheery wróciła
zastała ich płatających ze śmiechu. I znowu Dom Wariatów rozbrzmiewał swoimi
naturalnymi odgłosami.
The End.